Hubert Hurkacz po dramatycznym pojedynku żegna się z wielkoszlemowym French Open. Chociaż prowadził, nie udało mu się do końca utrzymać korzystnego rezultatu i przegrał z Tennysem Sandgrenem.
DWIE PIŁKI MECZOWE
W pierwszej rundzie French Open Hurkacz wylosował Amerykanina Tennysa Sandgrena. Zawodnicy mierzyli się ze sobą dwa lata temu, kiedy to polski tenisista wygrał rezultatem 3:1. Tym razem spotkanie okazało się być dużo trudniejsze. Już sam początek pokazał, że zapowiada się na bardzo wyrównane spotkanie – Hurkacz dał się przełamać dopiero w 12. gemie, lecz set poszedł na konto Amerykanina. Później to nasz rodak dominował i dość łatwo rozprawił się z Sandgrenem, wygrywając dwa kolejne sety wynikami 6:2 i 6:4. Bardzo rozzłościło to rywala, który raz po razie krzyczał i gestykulował, a nawet dostał upomnienie od sędziny. Niestety dyspozycja Polaka w czwartym secie nie była już równie dobra. Jego przeciwnik w tie-breaku nie pozostawił złudzeń, wygrywając 7:1 i wyrównując wynik. Piąty set był prawdziwym horrorem. Doszło do stanu 6:6, a przy stanie 8:7 Hurkacz miał dwie piłki meczowe, których nie wykorzystał. Później trzy meczbole były po stronie Sandgrena, który jednak również nie zdołał zamienić ich w zwycięstwo. Dopiero przy czwartej szansie zakończył on spotkanie, wygrywając 3:2. Spotkanie trwało niemal 5 godzin, a sam piąty set trwał prawie 90 minut. Widowiskowo było to naprawdę udane starcie, ale niestety finalnie nie na korzyść naszego tenisisty.
HURKACZ NIE MOŻE TRACIĆ CZASU
„Byłem bardzo blisko zwycięstwa. Zabrakło mi jednej piłki” – mówi zasmucony Polak. To z pewnością trudna do przełknięcia porażka, gdyż zwycięstwo było na wyciągnięcie ręki. Hurkacz nie może jednak pogrążyć się w rozpaczy, bo w Paryżu pozostały mu jeszcze do rozegrania spotkania w deblu. Wraz z Danielem Evansem zmierzy się on dziś z duetem brazylijsko-holenderskim: Marcelo Demolinerem i Matwe Middelkoopem. Początek spotkania planowany jest na godzinę 18:50.