Porto wygrywa kolejne spotkanie, a tabela grupy C ma tylko jedną niewielką niespodziankę. Nie tak Marsylia wyobrażała sobie powrót do Ligi Mistrzów.
FATALNA SERIA MARSYLCZYKÓW
Pierwszy zwycięzca Ligi Mistrzów z 1993 roku po latach przerwy zameldował się ponownie w prestiżowych rozgrywkach. Olympique nie był faworytem do wyjścia z grupy, ale wszyscy liczyliśmy na to, że będą w stanie nawiązać rywalizację z pozostałymi zespołami. Okazało się, że nawet grecki Olympiakos uporał się z Francuzami. Dla Manchesteru City wygrana była wręcz formalnością, a trzecia kolejka przyniosła pojedynek Porto z marsylczykami. Jak się szybko okazało, również portugalski zespół nie miał większych problemów z rywalami. Szybko objęli prowadzenie po golu Maregi, a później ekipa z Francji otrzymała rzut karny, który fatalnie przestrzelił Dmirti Payet. Po kilkunastu minutach arbiter spotkania ponownie odgwizdał „jedenastkę” – tym razem na korzyść gospodarzy. Tą już pewnie wykorzystał Sergio Oliveira. Do przerwy zawodnicy schodzili z wynikiem 2:0. Druga połowa przyniosła kolejną bramkę gospodarzy, której autorem był Luis Diaz. Porto wygrywało już 3:0. Taki rezultat utrzymał się do końca spotkania, a zawodnicy klubu z Marsylii nie oddali ani jednego celnego strzału i wyrównali niechlubny rekord Anderlechtu, odnotowując trwającą od 2012 serię porażek w Lidze Mistrzów – ta była dwunasta. Kolejna przegrana Francuzów będzie oznaczać ustanowienie historycznego rekordu w liczbie porażek pierwszego triumfatora tych rozgrywek.
PORTO POWALCZY O LIDERA?
Porto z kolei stawia kolejny krok ku awansowi, zajmując drugą lokatę w tabeli grupy C. W wyjazdowej rywalizacji z Manchesterem City portugalski zespół wyszedł na prowadzenie, które jednak szybko stracił i ostatecznie mistrzowie kraju przegrali mecz z angielskim klubem. W grudniu czeka ich rewanż na własnym terenie i kto wie, być może Porto uda się zaskoczyć fanów piłki, sięgając po punkty w starciu z gigantem Premier League?