Serie bez porażek, a może wręcz przeciwnie długie passy bez zwycięstwa i strzelonych goli to chleb powszedni piłkarskich rozgrywek na różnych szczeblach. Z przekąsem będziemy dla was przytaczać te niecodzienne statystyki, bowiem nie mogą trwać wiecznie, a to sprawia, że można uszczknąć coś dla siebie. Zapraszamy na piłkarską podróż w krzywym zwierciadle.
SC Freiburg – Greuther Fürth (30.10, 15:30)
Chciałbym opowiedzieć wam historię o pewnym Holgerze, który urodził się w Fürth. Często biegał z piłką po frankońskiej łące, powiedzmy po Tennenloher Forst, oglądając z oddali dziko biegające konie Przewalskiego. Marzył wtedy o wielkiej piłkarskiej karierze. Wielkiego talentu nie miał, dlatego przechadzając się po łące często szukał koniczyn. Traf chciał, że znajdował tylko te trzylistne, podobne do tej widniejącej w herbie jego ukochanego Greuther. Gdy po wielu trudach szukania odnalazł czterolistną zamarzył, by pracować w klubie, który zamierzał wprowadzić do Bundesligi. Z marszu stał się stachanowcem, łącząc i po dwie funkcje jak menadżera ds. promocji i wiceprezesa. W 2012 roku w końcu spełniło się jego marzenie i Greuther po raz pierwszy w historii awansowało do Bundesligi, a on w nagrodę został prezesem tego projektu. Projektu, który rozpadł się po sezonie.
Greuther w elicie spędziło tylko rok, notując m.in. serię 17 meczów bez zwycięstwa, ostatecznie zajmując ostatnią lokatę. 35-letni Holger Schwiewagner postanowił powrócić na polanę, by ponownie odnaleźć czterolistną koniczynę. Znowu chciał poprosić o to samo, czyli występy Greuther w Bundeslidze. Czterolistną koniczynę znalazł, marzenie wypowiedział, a sukces przyszedł w 2021 roku. Los jest jednak na tyle opatrzny, że wsłuchuje się tylko w to, co wypowiedziane, a nie w prawdziwe potrzeby, bowiem Greuther co prawda awansowało, ale co z tego jak pozostaje pośmiewiskiem Bundesligi.
Kolejni rywale przejeżdżają się po piłkarzach Kleeblätter niczym konie Przewalskiego wdeptują kopytami trawę na łąkach Tennenloher Forst. Po dziewięciu kolejkach bilans Greuther wynosi zero zwycięstw, jeden remis i osiem porażek. To najgorszy start po dziewięciu seriach gier od sezonu 1963/63, a jeśli poniosą porażkę w następnym meczu z wciąż niepokonanym SC Freiburg wyrównają niechlubny rekord 1.FC Saarbrücken. Kurs na to, że ekipa z Fürth przegra kolejny mecz wynosi 1.47.
FC Barcelona – Deportivo Alaves (30.10, 21:00)
A skoro o porażkach mowa to jedna z osób uosabiających ten termin w końcu pożegnała się z Barceloną. Po porażce z „potężnym” Rayo Vallecano (0:1) posadę stracił Ronald Koeman. Stało się to czego, oczekiwały rzesze kibiców Barcy na całym świecie, bowiem holenderski trener pozostawił po sobie garść niechlubnych rekordów, co potwierdził w swoim ostatnim meczu. Po raz pierwszy od 25 lat Barcelona nie strzeliła ani jednej bramki w czterech kolejnych meczach wyjazdowych, a ponadto po raz pierwszy od 35 lat Blaugrana nie odnotowała ani jednej wygranej w pierwszych pięciu meczach wyjazdowych.
Szansa na to, że przełamanie Barcelony nastąpi się już w kolejnym meczu wyjazdowym z Celtą Vigo wynosi aż 2.07, ale może już pod wodzą nowego szkoleniowca to się uda. Jednak wciąż trwają poszukiwania śmiałka, który podejmie się zadania odbudowy Dumy Katalonii. Tymczasowo obowiązki pełni Sergi Barjuan, ale na razie nie wiadomo, kto będzie kolejnym jej stałym trenerem. Najbliżej posady znajduje się Xavi Hernandez. Niemniej jednak z nim czy też bez niego na ławce Barcelonę czeka wcześniej jeszcze mecz z Deportivo Alaves. Choć za Blaugraną trudny okres, to nikt nie przypuszcza, by ponownie zaliczyła taką wpadkę. Kurs na to, że zremisuje bądź przegra z Alaves wynosi aż 3.15. Nie takie wpadki Barcy oglądaliśmy w tym sezonie, by nie wierzyć w spełnienie się tego zdarzenia.
Tottenham Hotspur – Manchester United (30.10, 18:30)
Choć swoje modły wznoszą kibice Manchester United, którzy po klęsce, jaką ponieśli z rąk Liverpoolu (0:5) w derbach Anglii, tłumnie opuszczali Old Trafford jeszcze w trakcie meczu, przecząc twierdzeniu „dumnie po zwycięstwie, wierni po porażce”, to nadal nie zostały wysłuchane. Ole Gunnar Solskjaer, w przeciwieństwie do Koemana, wciąż pozostaje na stanowisku. Posada menedżera Czerwonych Diabłów jest jednak bardzo niepewna i klub, w oficjalnym komunikacie w mediach społecznościowych, przedstawił Norwegowi ultimatum kończące się po trzech spotkaniach na udowodnienie swojej wartości. Jak na razie United pod wodzą Solskjeara zalicza wtopę za wtopą.
Kwintesencją porażki tego zespołu była klęska z Liverpoolem w miniony weekend. Był to pierwszy mecz od 1955 roku na Old Trafford, w którym Czerwone Diabły straciły pięć bądź więcej bramek. Nic więc dziwnego, że kibice się tak niecierpliwią. Tym bardziej jak patrzą na Jadona Sancho. United wygrali wyścig o byłego skrzydłowego Borussii Dortmund z innymi tuzami europejskiego futbolu, wykładając aż 85 mln euro. Jednak 21-latek wygląda jak cień wielkiego piłkarza. Kibice prześmiewczo prezentują go na memach jako agenta 007, czyli 0 bramek, 0 asyst, 7 meczów w Premier League. Okazję na poprawę tego wyniki będzie miał już w sobotę w rywalizacji z Tottenhamem Hotspur. Kurs na to, że zawodnicy United pokonają Koguty i przedłużą nadzieje Solskjaera na ocenie posady wynosi 2.39. Nieco inaczej sprawy mają się w przypadku Sancho, bowiem BETFAN oferuje 4.25 za gola byłego piłkarza BVB i 3.50 za jego asystę.