Pobierz aplikację betfan na telefon
Piłkarska podróż w krzywym zwierciadle wtop (cz. 4)

Serie bez porażek, a może wręcz przeciwnie długie passy bez zwycięstwa i strzelonych goli to chleb powszedni piłkarskich rozgrywek na różnych szczeblach. Z przekąsem będziemy dla was przytaczać te niecodzienne statystyki, bowiem nie mogą trwać wiecznie, a to sprawia, że można uszczknąć coś dla siebie. Zapraszamy na piłkarską podróż w krzywym zwierciadle.

Atletico Madryt – FC Barcelona (2.10, 21:00)

Od zarania dziejów rudzi ludzie mieli pod górkę. Dopiero w 1995 roku odkryto, że tworzenie się płomiennego koloru włosów bierze się od recesywnego allela i jest dziedziczne mimo że rodzice mogą być blond- i czarnowłosi. Właśnie dlatego przez lata po świecie krążyły różne teorie istnienia rudowłosych. Jedna z nich mówiła, że zostali spłodzeni w trakcie menstruacji, inna że są wampirami, a kolejna wyjaśniała ich zły, chytry charakter. Z tym ostatnim wciąż można dyskutować, tym bardziej że jeden rudowłosy jegomość z Holandii, który na co dzień urzęduje w Barcelonie daje powody całemu światu, że to właśnie kolor włosów determinuje jego złośliwość. Ronald Koeman, bo o nim mowa, raz po raz rozwściecza coraz szersze kręgi fanów Dumy Katalonii. Dokonuje tego zarówno na boisku często wystawiając zupełnie niezrozumiały i niepasujący do siebie zbiór elementów – gra – w tym danym momencie – nie obliguje do nazywania ich piłkarzami – jak i poza, doprowadzając swoimi bełkotliwymi wypowiedziami dziennikarzy do szewskiej pasji. Nic więc dziwnego, że lada moment pożegna się z posadą trenera Blaugrany. Jego odejście jest już niemal przesądzone, choć wciąż nie ma jednoznacznego kandydata do jego zastąpienia. Xavi, Andrea Pirlo, a może Jerzy Brzęczek (?) na nich możecie stawiać w wyścigu o posadę kolejnego trenera Barcelony.

Zanim jednak zostanie przekroczona linia mety tego niezbyt chlubnego wyścigu, przed przerwą reprezentacyjną rozegra jeszcze jedno spotkanie. Wszyscy w Katalonii cieszą się, że nie będzie to Liga Mistrzów. Nie dość, że Blaugrana przegrała dwa inauguracyjne grupowe mecze, co zdarzyło się w europejskich pucharach pierwszy raz od sezonu 1972/73, to na domiar złego w obu potyczkach nie oddała żadnego celnego strzału! Mało tego, w tej edycji europejskich pucharów nie dokonała tego ani jedna drużyna.

Z drugiej strony ostatnio w LaLiga FC Barcelona poradziła sobie nad wyraz przyzwoicie. Spotkanie z Levante wygrała 3:0, a rywal z Walencji w pierwszej połowie meczu nie oddał ani jednego strzału! Taka sytuacja miała miejsce po raz pierwszy od 2009 roku, gdy Dumę Katalonii prowadził jeszcze Pep Guardiola. Ciężko przypuszczać, by w weekend Blaugranie udało się powtórzyć ten wynik, biorąc pod uwagę, że jej rywalem będzie Atletico Madryt, ale może będzie nieco lepiej niż w Champions League, tym bardziej że Barca wciąż jest jedną z trzech niepokonanych drużyn w LaLiga. Może jakby Barcelona liczyła trafienia swoich byłych zawodników – Luisa Suareza i Antoine’a Griezmanna jako swoje, rezultat byłby pozytywny. Warto śledzić na to zakłady w naszych mediach społecznościowych i betfan.pl.

Bayern Monachium – Eintracht Frankfurt (3.10, 17:30)

Tak jak w 1995 roku potwierdzono, że gen recesywny rudości jest dziedziczny, tak dziedziczny wydaje się minimalizm, który kolejnym drużynom przekazuje Olivier Glasner. Jego kolejnym pacjentem jest Eintracht Frankfurt. Minimalizm odnosi się w ataku do strzelania goli, a w defensywie do ograniczania strat. Rezultat? Remis za remisem. 1. FC Köln, VfL Wolfsburg, VfB Stuttgart, Arminia Bielefeld, a oprócz tego Fenerbahce w Lidze Europy. Wszystkie mecze z tymi drużynami zakończyły się wynikiem 1:1. Jeszcze wcześniej Orły zremisowały bezbramkowo z Augsburgiem, czego skutkiem jest fakt, że Eintracht jako jedna z trzech drużyn wciąż nie wygrała meczu w Bundeslidze, a na poprawę się nie zanosi. Już w niedzielę ekipa Glasnera zmierzy się z Bayernem Monachium i choć niewiele wskazuje na to, że mecz zakończy się 1:1, to ponownie może zadziałać prawo serii. Kurs na taki remis jest niebywale kuszący i wynosi aż 15.5! 

Hertha Berlin – SC Freiburg (2.10, 15:30)

Choć Hertha Berlin jest wyżej w lidze niż Eintracht, wygrała dwa mecze, to szanse na zwolnienie szkoleniowca Starej Damy są zdecydowanie większe aniżeli rozstanie Glasnera z Eintrachtem. Stołeczna drużyna gra wręcz beznadziejnie pod wodzą Pala Dardaia, a punkty zdobyła na jeszcze fatalniejszych beniaminkach Greuther Fürth i VfL Bochum. W ostatniej ligowej kolejce Hertha otrzymała lekcję futbolu od RB Leipzig, które wbiło rywalom aż sześć goli. Porażka 0:6 jest najwyższą, jaką w bundesligowej historii klubu poniosła Stara Dama. Na domiar złego takie klęski były zwiastunami jeszcze większych dramatów, bowiem za każdym razem, gdy w danym sezonie berlińczycy przegrywali w takich rozmiarach, zawsze spadali w ligi. Było tak w sezonie 2011/12, 1990/91 i 1979/80. W tym momencie kurs na spadek Starej Damy wynosi 6.00 i o ile, jeszcze teraz ciężko wyciągać jakieś daleko idące wnioski, to w najbliższej kolejce szanse na wygraną BSC nie są dużo większe. Kurs na zwycięstwo nad Freiburgiem wynosi 2.9.

ZAREJESTRUJ SIĘ W BETFAN!