Pobierz aplikację betfan na telefon
Piłkarska podróż w krzywym zwierciadle wtop (cz. 11)

Serie bez porażek, a może wręcz przeciwnie długie passy bez zwycięstwa i strzelonych goli to chleb powszedni piłkarskich rozgrywek na różnych szczeblach. Z przekąsem będziemy dla was przytaczać te niecodzienne statystyki, bowiem nie mogą trwać wiecznie, a to sprawia, że można uszczknąć coś dla siebie. Zapraszamy na piłkarską podróż w krzywym zwierciadle.

Wolverhampton Wanderers – Liverpool (4.12, 16:00)

Walec to figura geometryczna lub maszyna do walcowania (wypłaszczania) terenu bądź zagęszczania gruntów. Maszynę stosuje się głównie do robót ziemnych albo zagęszczania mas nawierzchniowych przy budowie dróg. W tym sezonie potocznie walcem zwany jest zespół Jürgena Kloppa. Liverpool jako walec korzysta z obu funkcji. Najpierw zagęszcza atmosferę w spoden… szeregach obrony rywali, a później zrównuje ją z murawą wbijając im kolejne gole. We wszystkich meczach w tym sezonie The Reds strzelili co najmniej jednego gola, a tylko w jednym z nich nie zdobyli więcej niż dwóch bramek, a miało to miejsce w sierpniu w zremisowanym 1:1 meczu z Chelsea. W pozostałych 20 potyczkach Liverpool trafiał do siatki przeciwników dwa lub więcej razy, co prezentuje poniższe wyliczenie, które należy uzupełnić jedynie o dwie wygrane z początku sezonu – z Norwich (3:0) i Burnley (2:0).

W zaledwie 14. ligowych kolejkach Liverpool strzelił już 43 gole. Przy zachowaniu podobnej skuteczności do końca rozgrywek, czyli nieco ponad trzy bramki na mecz, The Reds trafiliby do siatki rywali 129 razy (!). Do tej pory najwięcej goli w jednym sezonie – 2017/18 – strzelił Manchester City – 106. Od tego czy Liverpool utrzyma tak wysoką skuteczność wiele zależy od Mohameda Salaha. Spośród wszystkich zawodników z lig TOP 5 w Europie Egipcjanin wypracował najwięcej bramek, bowiem aż 21. W tym zestawieniu dorobek Roberta Lewandowskiego, czyli 14 trafień i jedna asysta prezentują się dość blado.

Mimo takiej skuteczności Liverpool wciąż nie jest liderem Premier League. Do prowadzącej Chelsea The Reds tracą dwa punkty i chcą to jak najszybciej zmienić. Jak zatem zmieścić to wszystko na jednym kuponie? Z pomocą przychodzi Bet Builder. Zakład łączony na sobotnie zwycięstwo Liverpoolu nad Wolverhampton Wanderers, gola Mohameda Salaha i sumę trafień wyższą niż 2.5 bramki wynosi 2.71.

Zagłębie Lubin – Lech Poznań (5.12, 15:30)

O miejsce na pozycji lidera nie musi martwić się Lech Poznań. Kolejorz usadowił się w tym fotelu już dawno, bowiem w połowie sierpnia w czwartej kolejce, i nie zamierza tak łatwo z niego schodzić. Mało tego coraz więcej wskazuje na to, że w tym roku go nie opuści. Po pokonaniu w środę Garbarni Kraków (4:0) w Pucharze Polski poznańska Lokomotywa ponownie rozpędziła swój licznik meczów bez porażki do dziewięciu. To już druga taka sytuacja w tym sezonie. Poprzednią passę przerwała Jagiellonia Białystok, pokonując Lecha 1:0. Teraz przed zadaniem zatrzymania Kolejorza stanie Zagłębie Lubin.

Miedziowi mają jednak bardzo dobrego hamulcowego Lecha, bowiem prowadzi ich Dariusz Żuraw – były trener poznaniaków, który został zwolniony w kwietniu tego roku po tym jak po 14 porażce w sezonie spadł z drużyną z Wielkopolski na 11. miejsce w Ekstraklasie. Jak się okazało na tej pozycji Kolejorz pozostał już do końca rozgrywek. Teraz jednak sytuacja się nieco odwróciła. Żuraw jak na razie może jedynie marzyć o 11. lokacie z Zagłębiem, bowiem plasuje się trzy miejsca niżej i jest coraz bliżej drugiego zwolnienia w 2021 roku, a Lech radzi sobie bez zarzutu.

Dlatego więcej wskazuje na to, że to Lech przedłuży swoją serię bez porażki aniżeli Zagłębie odniesie zwycięstwo. Co prawda, do najdłuższej passy bez przegranej w historii poznaniakom brakuje co najmniej 52 meczów – w latach 70. Kolejorz nie przegrał 61. potyczek z rzędu – to nie ma się co oszukiwać, że drużyna prowadzona przez Maciej Skorżę klęskę poniesie w Lubinie. Kurs na zwycięstwo Miedziowych wynosi 5.80, natomiast na to, że Lech nie przegra zaledwie 1.14.

Olympique Marsylia – Stade Brest (4.12, 15:00)

Gdy w Polsce wszyscy żyli kolejnymi porażkami Legii w Ekstraklasie, licząc regularnie stratę najpierw do pierwszego miejsca, potem do pozycji dających prawo gry w europejskich pucharach, a na samym końcu do bezpiecznej lokaty, w tym samym czasie w wietrznej Bretanii jeden z zespołów przeszedł przeciwną drogę do stołecznej drużyny. Gdy Wojskowi przegrywali czwarty z siedmiu ligowych meczów z rzędu Stade Brest straciło po raz ostatni punkty w Ligue 1. Wtedy nastąpił przełom w ekipie Michela Der Zakariana.

Po jedenastu ligowych meczach Brest znajdował się w strefie barażowej bez żadnego zwycięstwa na koncie, z zaledwie sześcioma punktami w dorobku. W 12. serii gier nastąpił jednak przełom w tej bretońskiej drużynie. Najpierw rozprawiła się ona 2:0 z Monaco, a później z tarczą wracała z bojów z Lorient, Lens, Bordeaux, St. Etienne. Notuje obecnie drugą najdłuższą passę zwycięstw z rzędu. Jeśli nie przegra z sobotę z Olympique Marsylia wyrówna najdłuższą serię bez porażki z rzędu w tym sezonie Ligue 1, która należy do PSG – osiem. Jednocześnie posiada drugą najdłuższą passę bez zwycięstwa – 11 meczów. Rekord obecnego sezonu należy do St. Etienne – 12.

By dogonić PSG w liczbie wygranych z rzędu Brest potrzebuje jeszcze trzech triumfów, lecz tylko jednego meczu bez przegranej, by wyrównać rekord niepokonanych. Kurs na to, że ekipa z Bretonii nie przegra z Marsylią wynosi 2.20, ale aż 5.80 na to, że przedłuży do sześciu serię zwycięstw.

ZAREJESTRUJ SIĘ W BETFAN!