Pobierz aplikację betfan na telefon
Byliśmy na Lidze Mistrzów! Relacja z meczu Inter – Porto

Za nami pierwsze mecze 1/8 finału Ligi Mistrzów. Rewanżowe spotkania rozpoczną się za dwa tygodnie. Podobnie jak przed rokiem udałem się do Mediolanu, aby poczuć atmosferę Champions League na żywo. Wybrałem ponownie mecz Interu, który wygrał z Porto 1:0. Zapraszam na krótką relację z tego wyjazdu, z której dowiecie się jak wygląda matchday w stolicy Lombardii.

Sklep Interu i Piazza del Duomo

Podobnie jak rok temu na Ligę Mistrzów udałem się do Mediolanu i tym razem miałem wybór, ale zdecydował się ponownie pójść na mecz Interu. Była to także doskonała okazja aby porównać warunki covidowe z tymi normalnymi, gdyż rok temu oglądałem na żywo starcie Interu z Liverpoolem. O tym jak kupić bilety na Champions League i przeżyć wspaniałe emocje na żywo już pisaliśmy.

Matchday rozpocząłem od wybrania się do oficjalnego sklepu Interu położonym niedaleko słynnej mediolańskiej Katedry Duomo. Spodziewałem się mniejszej kolejki niż przed rokiem, ale mimo zniesienia restrykcji kolejka była długa, choć stało się w niej zdecydowanie krócej. Do meczu pozostawało jeszcze wtedy kilka godzin, a na Piazza del Duomo i Galerii Wiktora Emanuela nie dało się nie zauważyć licznie zebranych kibiców obu drużyn. Trafiłem akurat na moment gdy większa grupa fanatyków Porto dopingowała swoich ulubieńców.

Trudny dojazd na mecz

We Włoszech bywam często i odwiedziłem już wiele miast, dlatego mogę stwierdzić, że metro w Mediolanie jest bardzo dobrze zaprojektowanie, a poruszanie się nim jest bardzo wygodne. Znając język włoski nie miałem żadnego problemu aby odwiedzić różne części miasta. Otwarcie bramek na stadion miało nastąpić o godzinie 19:00 i mniej więcej o tej chciałem znaleźć się pod San Siro. Kibiców było jednak tyle, że służby musiały pilnować wejść do specjalnej linii metra dojeżdżającej na stadion i dostępne było tylko jedno przejście. Po dotarciu w bardzo zatłoczonym metrze udało się ujrzeć zapierające dech w piersiach San Siro. Ze znalezieniem bramki umożliwiającej wejście na stadion nie było problemu. Wkrótce miał przyjechać autobus z piłkarzami, dlatego większość kibiców zgromadziła się na ulicy, aby okazać swoim ulubieńcom wsparcie.

Doping curva nord

Atmosfera Ligi Mistrzów we Włoszech jest niesamowita i podobnie jak rok temu, zdecydowanie się nie zawiodłem. Miałem miejsce tuż nad ultrą, a więc mogłem z bliska podziwiać doping najzagorzalszych kibiców Interu. Już nawet na rozgrzewce piłkarze byli mocno wspierani przez swoich fanów.

Inter – Porto 1:0

Na pierwszą groźną akcję trzeba było czekać 18 minut, ale na stadionie we Włoszech nie ma miejsca na nudę. Wtedy do Hakan Calhanoglu chciał zaskoczyć bramkarza Porto sprytnym rozegraniem rzutu rożnego, ale Diogo Costa wyszedł z tego obronną ręką. Pod koniec pierwszej połowy groźną okazję mieli także zawodnicy Porto, ale na posterunku był fenomenalnie spisujący się Andre Onana. W doliczonym do pierwszej połowy czasie gry, na 1:0 mógł strzelił Bastoni, ale jego uderzenie po rzucie rożnym obronił Diogo Costa.

Początek drugiej połowy to prawdziwy popis Onany, najpierw obronił uderzenie Taremiego, a następnie popisał się znakomitą podwójną interwencją, ratując Inter przed utratą gola. Obie drużyny atakowały, ale już myślałem, że spotkanie prawdopodobnie zakończy się bezbramkowym remisem. W 78. minucie drugą żółtą kartkę obejrzał jednak Otavio i Inter chciał wykorzystać grę w przewadze. Udało się to dopiero w 86. minucie. Po dośrodkowaniu Nicolo Barelli, w słupek trafił Romelu Lukaku. Piłka jednak wróciła do Belga i przy drugiej próbie umieścił ją w bramce. Kibice na stadionie popadli w euforię śpiewając coraz głośniej „noi vogliami questa vittoria” (my chcemy tej wygranej). Interowi nie udało się podwyższyć wyniku ale można powiedzieć, że Inzaghi spełnił plan minimum, jakim było ogranie Porto. Dla Smoków była to pierwsza porażka od 21 października.

Niesamowity doping i porównanie z Ligą Mistrzów w Warszawie

Dla włoskich kibiców piłka nożna to prawdziwa pasja. Długo po końcowym gwizdku unosił się doping, a przyśpiewki były słyszane także poza stadionem. Nawet blokujące się bramki przy wejściu do metra były powodem głośnych okrzyków fetowania.

Udało mi się kupić także pakiet meczów na Ligę Mistrzów w Warszawie. Na żadnym ze spotkań nie było nawet podejścia do atmosfery jaka panowała na San Siro. Spotkania Champions League na stadionie Legii przypominały picnic. Nie ma jednak co się temu za bardzo dziwić, gdyż Szachtar grał na nie swoim stadionie, a z pewnością zupełnie inaczej by było, jakby grała na nim Legia Warszawa. Wiele osób z pewnością wybrało się jednak na swój pierwszy mecz Champions League właśnie do Warszawy, głównie ze względu na grające tam drużyny, ale aby poczuć atmosferę Ligi Mistrzów, z czystym sumieniem mogę polecić wybranie się na San Siro.

ZAREJESTRUJ SIĘ W BETFAN!